Niestety ponieważ ubiegłoroczny przepis przepadł, musiałam szukać nowego. I udało się! Oryginalny trochę zmodyfikowałam i wyszły ciastka dla każdego, twarde – gdy trzymam w szczelnym pojemniku, miękkie – w nieszczelnym lub po prostu w miseczce.
Do rzeczy!
Składniki:
- około 650g mąki
- 200g cukru pudru
- 200g miodu
- 120g margaryny
- 1 jajko
- 10g sody oczyszczonej
- 2 łyżki stołowe przyprawy do pierników
W ciastkowych przedsięwzięciach zazwyczaj dzielnie pomaga mi Maja, tak było i tym razem.
Mąkę wymieszałyśmy z sodą, uformowałam dołek i dodałyśmy pozostałe składniki: cukier, miód, margarynę, jajko i przyprawę korzenną. Zagniotłam ciasto, owinęłam w papier i folię, i wstawiłam do lodówki (na kilka dni), ale zrobiłam to tylko dla tego, że dzieci domagały się już mojej uwagi.
Na obficie obsypanym mąką blacie rozwałkowałam ciasto na grubość ok 3 – 5 mm, a następnie wykrawałyśmy różne „świąteczne” kształty.
Po przełożeniu ciastek na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wkładałam je do nagrzanego do 200 stopni piekarnika i piekłam na złoty kolor, u mnie to trwało max 8 minut, ciut dłużej przetrzymane momentalnie się „spalały”.
Po wyjęciu z piekarnika układałam je na tacce na płasko do ostygnięcia, rzucone byle jak zastygały powyginane:(, co wygląda średniawo.
Tuż przed Świętami całą rodzinką dekorowaliśmy ciastka lukrem i różnymi posypkami.
Tak na koniec, dobra rada: Jeśli chcesz wieszać ciastka na choince dziurki rób patykiem do szaszłyków tuż po wyjęciu z piekarnika i nie rób zbyt dużych ciastek (do ok.5 cm), w przeciwnym razie pierniczki chłonąc wilgoć robią się za ciężkie i spadają.
My się tymi pierniczkami zajadamy, mam nadzieję, że Tobie też posmakują!